•   Wtorek, 16 kwietnia 2024
Tłumaczenia specjalistyczne

Pocztówki z tłumaczeń: Christine Strobel, tłumaczka DE>EN w Talpe, Sri Lanka

Tłumacz z kotem to nic nowego. Albo z psem. Nawet po kilku z nich. Ale można śmiało powiedzieć, że zapewnienie kochającego domu mieszance nie mniej niż trzydziestu dwóch bezpańskich zwierząt jest dość niezwykłe w każdym standardzie. I rzeczywiście, nie jest to wszystko, co fascynuje tłumaczkę z języka niemieckiego i angielskiego Christine Strobel.

Weźmy na przykład jej dom w wiosce na Sri Lance - to spory przeskok kulturowy w stosunku do jej korzeni w Niemczech. Azja Południowa to atak na zmysły - wszystko jest jaśniejsze, głośniejsze i bliższe, a wyspa znana wcześniej jako Cejlon nie jest tu wyjątkiem. To miejsce, w którym panuje absolutny strach przed ciszą - symfonia (niektórzy mogą powiedzieć kakofonia) walenia w garnki, huku radia, ciężarówek przejeżdżających obok i straszących przechodniów, tuktuków trąbiących nieustannie klaksonami i ludzi krzyczących. Dodajmy do tego śpiewy ze świątyń, megafony pojazdów ogłaszających swoje komunikaty publiczne i telewizory w autobusach, które są tak głośne, że siedzenia wibrują, i mamy obraz sytuacji. A to tylko jeden z pięciu zmysłów...


Wyzwanie węchowe jest równie trudne - od smakowitych zapachów unoszących się z kuchni po palące się liście, od ostrych przydrożnych śmieci po niebieskie spaliny unoszące się w wilgotnym powietrzu. Tymczasem świat przyrody to eksplozja kolorów, zdominowana przez wszechobecną zieleń bujnej roślinności. Do tego dochodzi tysiąc odcieni na ulicach, w tym jaskrawe sarees noszone przez kobiety kłębiące się wśród wszechobecnego tłumu - oczywiście koszmar pod względem dystansu społecznego.

Podróż do jej najnowszego domu była okrężną drogą. Po zakończeniu kariery w produkcji filmów animowanych, która obejmowała 8 lat w Wielkiej Brytanii (co tłumaczy jej całkowicie bezbłędny angielski), Christine pracowała również przez rok w Bombaju, Singapurze, Seulu, Jerozolimie i Luksemburgu, a także spędziła kilka lat w Hajdarabadzie w Indiach. Po odkryciu zalet medycyny ajurwedyjskiej podczas pobytu na subkontynencie, zarezerwowała dla swojej starszej mamy miejsce w ośrodku ajurwedyjskim na Sri Lance na program zdrowotny. Następnie sama udała się do tego ośrodka, zatrzymując się w specjalnym hotelu, w którym przyjmowano prawie wyłącznie Niemców. Kiedy zauważyła braki w komunikacji między gospodarzami a młodymi turystami, zaczęła tłumaczyć i cały świat stanął przed nią otworem.

Rok później, podczas szczególnie stresującego projektu, w deszczowe popołudnie w Londynie, wysłała e-maila do hotelu na wypadek, gdyby potrzebowali bardziej regularnych tłumaczeń, a odpowiedź była natychmiastowa - i pozytywna.




Ale to doświadczenie z hotelem nie było pierwszym spotkaniem Christine z radością tłumaczenia. W tym celu musimy cofnąć się o ponad 30 lat. Jednemu z przyjaciół poleciła "Buszującego w zbożu" jako powieść przełomową. Dopiero gdy ze zdziwieniem zauważyła ich obojętną reakcję, zajrzała do niemieckiego przekładu, który był zardzewiały i nieatrakcyjny. To zapaliło iskrę i wzbudziło zainteresowanie, które trwa nieprzerwanie do dziś. Następnie ukończyła studia magisterskie z zakresu literatury, skupiając się na tłumaczeniach literackich, co zaowocowało możliwością pracy nad nowym wydaniem opowiadań Samuela Becketta. Jeszcze na studiach miała również okazję pracować nad scenariuszami filmowymi i postprodukcyjnymi. Perspektywa samotnego życia jako pełnoetatowa tłumaczka nie była wtedy zbyt atrakcyjna, dlatego też wybrała animację i visual FX, a tłumaczenia traktowała bardzo pobocznie. To właśnie ta specjalizacja zaprowadziła Christine po raz pierwszy do Azji, gdzie duża część światowej animacji jest zlecana na zewnątrz ze względu na niższe koszty siły roboczej.

To prowadzi nas z powrotem do Sri Lanki, gdzie Christine zdała sobie sprawę, że samotna kobieta może żyć całkiem szczęśliwie, pomimo codziennych wyzwań. Będąc w Indiach, zdała sobie sprawę z ciężkiego losu bezpańskich zwierząt, dlatego jedną z kluczowych decyzji podczas przeprowadzki było zaadoptowanie kilku własnych w nowym domu. Chociaż jej pierwszą pracą na Sri Lance było stanowisko Guest Relations Officer w hotelu ajurwedyjskim, branża turystyczna ucierpiała z powodu COVID, a decyzja o podjęciu pracy w pełnym wymiarze godzin w tłumaczeniach wydała się oczywista.




Potrzebując zbudować bazę klientów - i to szybko - Christine dołączyła do ProZ.com w 2017 roku i odkryła, że jest to niezwykle przydatne źródło. Kilka pakietów oprogramowania do tworzenia napisów i mnóstwo testów później, znalazła na platformie kilka agencji, z którymi od tamtej pory utrzymuje szczęśliwe relacje zawodowe. Podobnie jak wielu tłumaczy, lubi swobodę pracy w domu i według własnego harmonogramu, a także różnorodność, gdy w przeciętnym tygodniu pracy trafiają się teksty o zapasach sumo, żegludze oceanicznej czy drobiazgowej etykiecie fikcyjnego dworu cesarskiego. Wśród samych tekstów znajdują się również koncepcje i streszczenia, scenariusze i metadane do filmów i seriali telewizyjnych. Inne zlecenia agencji obejmują materiały marketingowe, biuletyny firmowe, filmy korporacyjne i materiały podróżnicze - dzięki temu nigdy nie ma chwili nudy.

Wszyscy klienci Christine są międzynarodowi, oprócz jeszcze jednego lokalnego hotelu ajurwedyjskiego, dla którego zarządza ona stroną internetową i wszystkimi tłumaczeniami w obie strony. Do tego dochodzi kilku bezpośrednich klientów, głównie z niemieckiego sektora animacji, który Christine dobrze zna.


Wszystko to składa się na 5 dni w tygodniu, z krótkimi przerwami każdego dnia, ale życie Christine z dala od ekranów jest równie pracowite. Dzieli dom z matką, która ma 85 lat i jest schorowana, oraz oczywiście z całą menażerią zwierząt. Te ostatnie są karmione codziennie o 8.00 rano, a dopiero potem przychodzi czas na ludzkie śniadanie. Właściwie każda wizyta w kuchni dzieli się na gotowanie różnych rodzajów jedzenia, w zależności od tego, czy jest ono przeznaczone dla ludzi, czy dla małej armii przybłędów...

Śniadania dla ludzi są raczej europejskie, ale kilka razy w tygodniu jest też opcja lankijska, od zielonych zup z mlekiem kokosowym i liśćmi curry po naleśniki z jajkami na miękko - pyszne ze świeżym awokado. Lunchy są poświęcone lankijskiemu ryżowi i curry - nie cała gama dań, ale kilka, a tylko jeden lub dwa posiłki w tygodniu zawierają ryby lub mięso, zgodnie z zasadami ajurwedy.


W pięknej brytyjskiej tradycji, jest odpowiedni czas na herbatę, z herbatnikami i okazjonalnym ciastem, podczas gdy wieczorny posiłek to międzynarodowy smorgasbord, z potrawami, które wahają się od wietnamskich do tajskich.

Weekendy mogą obejmować spacer po plaży lub kąpiel w oceanie. Zazdrościsz? Ale oczywiście nic na wyspie nie działa jak w zegarku - co najmniej dwa razy w tygodniu pojawia się coś, co zaburza rutynę, od długich przerw w dostawie prądu lub wody do nagłej obecności jaszczurek monitorujących w ogrodzie (które trzeba ratować przed psami), dziwnego węża lub skorpiona i nagłych wizyt u weterynarza. Elastyczność i cierpliwość są wyraźnie hasłami przewodnimi w tej części świata. Przerwy w dostawie prądu wpływają oczywiście na Internet, a więc dwa routery od różnych dostawców telekomunikacyjnych, mobilny klucz do Internetu i zapasowy bank energii to wszystko de rigueur. Ale nawet one mogą paść ofiarą wyładowań atmosferycznych i dlatego muszą być wyłączone podczas częstych burz w porze monsunowej. Plusem tego wszystkiego jest to, że Christine jest niezwykle zdyscyplinowana i zawsze stara się skończyć swoją pracę na długo przed terminem, tak na wszelki wypadek.

Kolejnym wyzwaniem jest nadążanie za zmianami w języku źródłowym i docelowym w kraju, w którym nie dominuje ani jeden, ani drugi... i unikanie pułapki przyjmowania lokalnych odmian angielskiego - w tym przypadku osławionego "Singlish".

Wszystko to wystarczy, aby Christine pamiętał o pewnym cytacie, który doskonale pasuje do tutejszego stylu życia i jego kultury o podłożu buddyjskim: "Wczoraj jest historią, jutro jest tajemnicą, a dziś jest darem - dlatego nazywa się teraźniejszością".



ProfilChristine na ProZ.com to: https://www.proz.com/profile/2474609

Translation Postcards są pisane dla ProZ.com przez Andrew Morrisa. Aby zamieścić artykuł, napisz do niego na adres andrewmorris@proz.com

Ta seria pokazuje różne konteksty geograficzne, w których żyją tłumacze, oraz jak wygląda zwykły dzień pracy w każdym z tych miejsc. Chodzi o to, by pokazać, jak wygląda praca tłumacza i tłumaczenie na całym świecie.

Poprzednie pocztówki z tłumaczeniami


Zobacz również